jak mógł ją zabić skoro nie miał na sobie śladów krwi ? jakby ją dźgnął 20 razy to chyba byłby cały we krwi...
Dobrze prawisz. W ogóle nie zwrócili na to uwagi podczas śledztwa, a pomyślałem dokładnie to samo co Ty
To prawda. Przecież ściany były całe we krwi, więc nie wierzę, że gdyby on to zrobił nie miałby na sobie ani kropli.
Może ją zabił jak już byli nadzy więc ubrania pozostały czyste a jeżeli miał jakiekolwiek ślady krwi na ciele to zdążył je zmyć?
coś nie wierze, że po takiej ilości dragów domyłby się tak żeby pod paznokciami czy we włosach nic nie znaleźli... Klimat serialu fajny ale kupy się to nie trzyma...
Serial jest dobry, niestety scenarzyści pokpili całkowicie sprawę z dowodami obciążającymi sprawiającymi, by oskarżenie było wiarygodne. Ślady krwi to jedno, ale przecież Naz był mańkutem - nawet patolog na pierwszym roku doszedłby do tego, że osoba zadająca ciosy musiała być praworęczna (zaręczam, że tak było, zresztą morderca, którego pod koniec się nam sugeruje był praworęczny, inni zresztą z tego co zauważyłem też).
Ewentualnie to celowe zagranie (co obstawiam), wszak od początku sygnalizuje się nam, że nikt nie był tu prawdą i dociekaniem jej w ogóle zainteresowany.
Oprócz tego, nawet gdyby niemożliwym było określenie czy ciosy zadane były lewą czy prawą ręką, bardzo mało prawdopodobnym, możliwe, że wykluczonym, byłoby niewątpliwie to, że Nazir zadał je prawą ręką. To eliminuje jeden z domniemanych dowodów przedstawionych przez prokurator, że zranienie na prawej ręce Nazira wynikło z obślizgnięcia się dłoni na rękojeści noża, który trafił na kość.
Inhalator również powinien być we krwi, a leżał sobie czyściutki grzecznie jakby go ktoś ułożył...
Zgadzam się z tym, że z perspektywy widza (wiedząc to co my) był niewinny, natomiast prokuratura założyła, że ją zabił. Podczas seksu mógł być nagi, po skatowaniu ofiary mógł się zwyczajnie umyć, po czym założyć ubranie. Trochę dziwne, że obrona nie podniosła tego w sądzie, ale pewnie właśnie zbyte byłoby to tym co powyżej.
Niby niewinny, ale w więzieniu wyszło, że nie jest taki kryształowy.
W końcu pozwolił na zabicie więźnia.
Wyobraź sobie, że system i dość niefortunne zbiegi okoliczności doprowadzają cię nad skraj przepaści. I albo lecisz w nią ty ( a tam twój łeb zamieni się za chwilę w rzadkie g***o), albo jakiś – i tu nawet nieważne już jaki – obcy tobie człowiek. Instynktownie wybierasz przetrwanie, czy frajerską śmierć i ,,uczciwość"?...
Zależy pewnie od stanu psychicznego.
Nie potrafiłabym, żyć z myślą, że ktoś umarł i nic nie zrobiłam.
Ale może bym zrobiła jak on.
Ciężko powiedzieć.